O błękitnej róży miałam sen...
Była kawałkiem nieba:)
Post zapowiadałam już dawno (
o tu:) ), gdy zachwycona różem stwierdziłam, że energia błękitu to też energia witalności:)
I sprzyja kobietom!
Tak, drogie Panie:
Wystarczy pomalować kuchnię na niebiesko, albo postawić na błękitny wystrój,
a nasz organizm będzie odczuwał mniejsze łaknienie.
Wyczytałam to, ale nie sprawdziłam, zatem nie ręczę za prawdziwość tej informacji,
ale zachęcam do obserwacji i dzielenia się wnioskami:)
Błękitny wystrój wprowadziłam do mojej szafy.
Jednym elementem raptem, ale to zawsze więcej niż nic:)
Nie wiedzieć czemu, żadne ze zdjęć, które zrobiłam, nie chciało pokazać prawdziwego koloru, zatem tylko dopowiem- jest bardziej niebieski i bardziej żywy, niż ten na zdjęciach.
Umówmy się- dziś pokazuję tylko fason i dzielę się przemyśleniami,
a Was tylko proszę o wiarę w moje słowa;)
Jasny, szalony błękicik na zdjęciu,
tymczasem na żywo śliczny turkus.
Kwestia światła, której nie potrafiłam przeskoczyć.
Kiedyś postanowiłam, że nie będę lubić róż.
W końcu to taki wyświechtany, popularny kwiat!
Pensjonarski motyw na tapetę czy obicie fotela, wszystkie filiżanki w mdłą różę przyzdobione, kwiaciarnie pękają w szwach od wszystkich kolorów, strony internetowe pokazują słodkie zdjęcia kobiet z bukietami większymi niż ich filigranowe właścicielki... Ogólnoświatowy szał!
Pełne obrzydzenia spojrzenia rzucałam na wszędobylską różę do momentu, aż Tata przywiózł sadzonkę niezbyt się rozrastającej, szalenie pachnącej, róży o drobnych, różowo-herbacianych pączkach...
Ten mały drobiazg sprawił, że zmieniłam trochę zdanie, a motyw róży nie wywoływał już u mnie odrazy i innych, negatywnych uczuć.
Dlatego mógł pojawić się na mojej szydełkowej bluzce:)
Ów element garderoby zaplanowałam na szerokich ramiączkach, których kontury zaznaczyłam kwadracikami na cztery kratki.
Bluzka nie jest jednakowa z przodu i z tyłu, gdyż w przypływie figlarnego nastroju pojawił się pomysł, żeby za jedną pracą mieć dwie bluzki;)
Cóż.
Nie zawsze działam racjonalnie, ale efekty mimo tego osiągam;)
Stąd z jednej strony jest róża, a z drugiej motyw, również kwietny,
ale ja w nim widzę chmurę, obłok na niebie, zza którego wyfruwają ptaki symbolizowane przez kwadraty;)
Mój sen stał się jawą... :)
Dół mojej bluzki jest zakończony w trójkąt, żeby móc zmieścić na nim prostokąciki, wyginające się w tworzący dolinkę wzorek.
Bluzka jest na tyle ażurowa, że o ile nie wybieram się na plażę i nie zakładam jej na strój kąpielowy,
wkładam pod nią inną bluzkę, w sezonie chłodniejszym jest idealnym ocieplaczem- ciepło w tułów, a ręce nadal nieskrępowane.
Bluzka założona pod moje niebieskie cudo NIE JEST brązowa, nie podejrzewajcie mnie o takie naleciałości;)
Po prostu błędnie odbija się od niej światło;)
A jaki to kolor?
To dla Was zagadka, proszę odgadywać:D
Czyli wyszło mi bardzo uniwersalne ubranie.
Tył i przód mają różne motywy, przy czym mogę ją odwracać tyłem do przodu i przodem do tyłu dowolnie, bo to nie zostanie przez nikogo rozpoznane;)
Poza tym- nadaje się i na sezon letni- prawdziwa wełna nie grzeje latem, zapewnia przewiew i wchłania pot ułatwiając jego odparowanie- przez co chłodzi:) A takie ażury nad zbiornikami wodnymi, narzucone na bikini są bardzo modne ostatnimi czasy.
Sezon zimowy również nie sprawia, że ubranie musi wisieć w szafie;)
Zimą wełna się przeobraża i tworzy świetną izolacje termiczną, sprawiając, że wytworzone przez ciało ciepło nie ucieka, pozostaje z Nami!
Oczywiście ażur nadal jest niebezpieczny- dlatego dobrze zabezpieczyć się inną, dowolnie cienką bluzką pod spód :P
Polecam Wam wełniane ubrania- wiadomo, naturalny surowiec, ma prawie same zalety;)
A co do róż...
Postanowiłam, że jednak je lubię :)
***