wtorek, 11 czerwca 2013

Ciąg dalszy męki



Swego czasu raczyłam Was zdjęciami
GATKÓW,

czyli majtek od stroju kąpielowego.


Znane zdjęcie, nie?

Sprułam je.

Tak. Sprułam. Z zimną krwią. Mimo zarzekania, że tego nie zrobię.

Bo mnie szlag trafił.
Nie dość, że za luźne, taśma mi się za długa zrobiła i żadne ściągające sznureczki nie pomogły,
to jeszcze z tyłu, na tyłku, robiła się torba!

Czyli nadmiar materiału odstawał nieestetycznie.

I patrząc na to, coś we mnie w końcu pękło, usiadłam, poprułam
i zaczęłam ...

Stanik!

Oto on, cały, gotowy, UDANY!!!
Nawet wygodny i trafiłam z rozmiarem na mój biust,
co z tyłkiem wcześniej się nie udało;)

Jestem miseczka C, witam!- uprzejmie się przedstawił.



Trochę mi się wydaje... Zbyt ażurowy w strategicznych miejscach,
ale kurczę,
ładny wyszedł.

I ten szalony kolor :P
Odważny, ale stwierdziłam, że raz się żyje, a co!

Było co robić, bo każdy trójkącik składa się z 12 osobnych motywów.


Tu łączenie- przed przymierzeniem bałam się, czy przypadkiem nie zrobiłam zbyt szerokiego ,,rozstawu",
ale wyszło idealnie;)


No tu lewa strona z wystającymi nitkami, nie przycięłam wszystkich zbyt krótko,
żeby mieć margines bezpieczeństwa,
bo chyba nie ma większego wstydu,niż rozpadający się na kąpielisku biustonosz;)


Po majtasach została mi taśma.


W żadnym wypadku nie chciałam się jej pozbywać.
Zaczęły się zatem przymiarki.

Taśma od dołu, żeby podtrzymała biust.



I taśma jako ramiączka.


Ale złożyłam stanik na pół
i
zapaliła mi się lampka:

~Hm... Czy to nie wygląda jak przód majtek?~

No chyba wygląda;)
Przyłożyłam, przymierzyłam, pomysł zaskoczył;)


przód

Oceniłam, że wystarczy poszerzyć robótkę o 1 motyw, 
i będzie tył.

tył

Zatem taśma została odłożona na bok i teraz będzie czekać na swe przeznaczenie;)
Trochę poczeka, bo przede mną intensywny okres, w którym o szydełku będę mogła zapomnieć.




Ale czymże są te 2,3 miesiące wobec szczęśliwych lat
kiedy będą mi służyć? ;D


***

niedziela, 2 czerwca 2013

Sutasz (soutache)- udany debiut?


Niesamowite, ale udało mi się!

Oczywiście wpadki też się pojawiły, jak to przy debiutanckiej, większej pracy;)

Jednak dzięki żyłce, cieniutkiej i przezroczystej wszystko
jest niewidoczne dla niewtajemniczonych;)

Także przy tej jakości zdjęć, niestety musiałam je zrobić telefonem,
a nie aparatem jak do tej pory,
więc ten szczegół nie będzie
widoczny, a też na głos nie powiem, 
gdzie się zamotałam;)

Zrobiłam parę zdjęć ,,w trakcie", zatem widać tą poplątaną żyłkę-upiora
i nieposłuszne końcówki sznurka...

Zaprawdę- są nieposłuszne, a żyłka chyba ma pakt z diabłem, 
bo bardzo ćwiczyły moją cierpliwość;)


 


Żeby dojść do tego momentu potrzebowałam pół wieczoru i jedno przedpołudnie.
Oceniam, że nie tak źle;)



Lecz następnie trzeba było znaleźć bigle, które w czeluściach swojego pokoju ukryła 
Najmłodsza Siostra....
Kto z Was ma młodszą siostrę, ten wie, że uzyskanie niektórych informacji 
graniczy z cudem. 

Zatem po pokonaniu tej przeszkody i zrobieniu tego zdjęcia minęło trochę i zrobiło się wczesne popołudnie;)
No ale już nie liczę tego do czasu pracy, wolę powiedzieć, że robiłam je tylko 
pół dnia;)


Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcie lewej/tylnej strony przed podklejeniem,
bo zawsze to ciekawie wygląda:) 
Materiał może nie za szczęśliwy, ale taki był pod ręką, no nic nie zrobię,
a kolczyki robiłam dla siebie, nie na zamówienie, więc ,,obleci" :)


Jeszcze jeden rzut oka na efekt ostateczny:


No mi się podoba, ale ja to jestem wyjątkowo subiektywna w tym przypadku;)

Takie wyszły mi delikatne, ale eleganckie,
niewinne, ale przykuwające wzrok.
To chyba te perełki i szlachetny błękit serca tych kolczyków :)




***