czwartek, 12 marca 2015

Gdy chorujesz, nic Ci się nie chce. A zwłaszcza iść do lekarza.

Mówisz sobie: zdechnę tu sama w tym domu.
I naprawdę masz na to ochotę!
Kaszlesz, kaszlesz, kaszlesz.
Wyplułaś już płuca, teraz czas na żołądek.
Czujesz, że jesteś cała poobrywana, bolą Cię mięśnie, żebra, brzuch, nawet kolana-bo Ci w nie zimno.
Zimno!
Nie możesz się ugrzać! Leżysz pod tą głupią kołdrą, owinięta kocem, drugi koc przykrywa kołdrę, a Ty się trzęsiesz nadal. Zastanawiasz się, co to za badziewie, ta kołdra, zwykle chce Cię udusić nie przepuszczając powietrza, a teraz złośliwie zdaje się być cienkim płótnem, w którym na stałe usadowiło się zimno.
Podejmujesz męską decyzje- wychodzisz z łóżka, w trzech szybkich, długich krokach dopadasz szafy, wyciągasz najcieplejszą bluzę, zakładasz ją w pośpiechu na piżamę z nerwów nie mogąc wycelować rękami w rękawy, w dwóch krokach wskakujesz do łóżka, owijasz się kocem pierwszym, nakrywasz kołdrą, sprawdzasz, czy koc drugi przykrywa dokładnie kołdrę, kładziesz się zamykając oczy...

Niewygodnie!
Bluza jest za gruba i gniecie!

***

Męska decyzja nr2 :
odważasz się zmierzyć sobie temperaturę.
Patrzysz po trzech minutach na termometr, przecierasz oczy, potrząsasz termometrem, wkładasz termometr pod pachę ponownie. Wytrzymujesz 5 minut oczekiwania na wynik. Patrzysz- ten sam co wcześniej, stopni masz 38,4.
Nie wierzysz własnym oczom, ale wstajesz z łóżka i idziesz poszukać czegoś na zbicie gorączki.
Nie ma nic.
Zrezygnowana dzwonisz do przychodni, umawiasz się na wizytę pojutrze, kaszląc silnie buntujesz się i nie kładziesz do łóżka, siadasz przed komputerem z zamiarem przygotowania zajęć na kolejne kilka lekcji.
Otwierasz bloga.
Nici z planów.

Zdechniesz przy komputerze, nie w łóżku.
Prędzej rodzina Cię znajdzie.


***

niedziela, 1 marca 2015

Błękitna róża:) i zalety wełny.


O błękitnej róży miałam sen...

Była kawałkiem nieba:)


Post zapowiadałam już dawno (o tu:) ), gdy zachwycona różem stwierdziłam, że energia błękitu to też energia witalności:)

I sprzyja kobietom!

Tak, drogie Panie:

Wystarczy pomalować kuchnię na niebiesko, albo postawić na błękitny wystrój,
a nasz organizm będzie odczuwał mniejsze łaknienie.

Wyczytałam to, ale nie sprawdziłam, zatem nie ręczę za prawdziwość tej informacji,
ale zachęcam do obserwacji i dzielenia się wnioskami:)

Błękitny wystrój wprowadziłam do mojej szafy.
Jednym elementem raptem, ale to zawsze więcej niż nic:)

Nie wiedzieć czemu, żadne ze zdjęć, które zrobiłam, nie chciało pokazać prawdziwego koloru, zatem tylko dopowiem- jest bardziej niebieski i bardziej żywy, niż ten na zdjęciach.
Umówmy się- dziś pokazuję tylko fason i dzielę się przemyśleniami,
a Was tylko proszę o wiarę w moje słowa;)


Jasny, szalony błękicik na zdjęciu,
tymczasem na żywo śliczny turkus.

Kwestia światła, której nie potrafiłam przeskoczyć.




Kiedyś postanowiłam, że nie będę lubić róż. 
W końcu to taki wyświechtany, popularny kwiat!
Pensjonarski motyw na tapetę czy obicie fotela, wszystkie filiżanki w mdłą różę przyzdobione, kwiaciarnie pękają w szwach od wszystkich kolorów, strony internetowe pokazują słodkie zdjęcia kobiet z bukietami większymi niż ich filigranowe właścicielki... Ogólnoświatowy szał!

Pełne obrzydzenia spojrzenia rzucałam na wszędobylską różę do momentu, aż Tata przywiózł sadzonkę niezbyt się rozrastającej, szalenie pachnącej, róży o drobnych, różowo-herbacianych pączkach...

Ten mały drobiazg sprawił, że zmieniłam trochę zdanie, a motyw róży nie wywoływał już u mnie odrazy i innych, negatywnych uczuć.

Dlatego mógł pojawić się na mojej szydełkowej bluzce:)


Ów element garderoby zaplanowałam na szerokich ramiączkach, których kontury zaznaczyłam kwadracikami na cztery kratki.



Bluzka nie jest jednakowa z przodu i z tyłu, gdyż w przypływie figlarnego nastroju pojawił się pomysł, żeby za jedną pracą mieć dwie bluzki;)
Cóż.
Nie zawsze działam racjonalnie, ale efekty mimo tego osiągam;)

Stąd z jednej strony jest róża, a z drugiej motyw, również kwietny,
ale ja w nim widzę chmurę, obłok na niebie, zza którego wyfruwają ptaki symbolizowane przez kwadraty;)

Mój sen stał się jawą... :)



Dół mojej bluzki jest zakończony w trójkąt, żeby móc zmieścić na nim prostokąciki, wyginające się w tworzący dolinkę wzorek.


Bluzka jest na tyle ażurowa, że o ile nie wybieram się na plażę i nie zakładam jej na strój kąpielowy, 
wkładam pod nią inną bluzkę, w sezonie chłodniejszym jest idealnym ocieplaczem- ciepło w tułów, a ręce nadal nieskrępowane.

Bluzka założona pod moje niebieskie cudo NIE JEST brązowa, nie podejrzewajcie mnie o takie naleciałości;)
Po prostu błędnie odbija się od niej światło;)
A jaki to kolor? 
To dla Was zagadka, proszę odgadywać:D



Czyli wyszło mi bardzo uniwersalne ubranie.
Tył i przód mają różne motywy, przy czym mogę ją odwracać tyłem do przodu i przodem do tyłu dowolnie, bo to nie zostanie przez nikogo rozpoznane;)

Poza tym- nadaje się i na sezon letni- prawdziwa wełna nie grzeje latem, zapewnia przewiew i wchłania pot ułatwiając jego odparowanie- przez co chłodzi:) A takie ażury nad zbiornikami wodnymi, narzucone na bikini są bardzo modne ostatnimi czasy.

Sezon zimowy również nie sprawia, że ubranie musi wisieć w szafie;)
Zimą wełna się przeobraża i tworzy świetną izolacje termiczną, sprawiając, że wytworzone przez ciało ciepło nie ucieka, pozostaje z Nami!
Oczywiście ażur nadal jest niebezpieczny- dlatego dobrze zabezpieczyć się inną, dowolnie cienką bluzką pod spód :P


Polecam Wam wełniane ubrania- wiadomo, naturalny surowiec, ma prawie same zalety;)

A co do róż...

Postanowiłam, że jednak je lubię :)




***