środa, 12 marca 2014

Wielki powrót- na różowo.

Szaleństwo rozpoczęło się na dobre!

Buszując gdzieś na obrzeżach Internetu trafiłam na narysowany ręcznie wzór.
Jak się później okazało-nie tak rzadki i nieznany innym Szydełkowiczkom
jak początkowo mi się pomyślało;)

Motyw prosty, powtarzający się, bardzo bardzo przyjemny do szydełkowania,
pod względem łatwości- mój ulubiony;)

Ale zanim stał się ulubiony i zanim rozczytałam ów znaleziony wzór
minęło kilkadziesiąt minut i popłynęło kilka litrów kawy;)
Ostatni akapit to żart;)
Minut było raptem kilkanaście:P

Nauczona doświadczeniem starannie wybrałam nitkę, porównując z pracami mojej Mamy,
bo kto jak kto, ale ona ma czuja do tych spraw, a ja się dopiero ,,wczuwam";)


Więc siadłam, odetchnęłam i zaczęłam plątać nitkę, a ta plątanina zaczęła przybierać interesujący, serduszkowaty kształt;)


Kilkadziesiąt minut z jednym okiem w robótce, a drugim wlepionym w telewizor (akurat ulubiony serial o lekarzach w telewizji publicznej leciał;) ) i powstało COŚ.


Tak patrzyłam, rozciągałam, próbne próby przymiarek robiłam, jak Niewierny Tomasz to wątpiłam, to zaś dotykając, zaczynałam wierzyć w pomyślny koniec i owszem, on nastąpił;)



Moje ci one!
Oczywiście pierwsza para:P

Bo powstały kolejne, różkolorowe, udoskonalane w jakieś sznurki, gumki zamiast sznurków itd, ale zanim zdążyłam do nich z aparatem... Rozeszły się po znajomych, jako podarunki, prezenciki;)

Coś nieszablonowego, nie ,,nacodzień", nie na zwykłą okazję,
coś fikuśnego, innego i zaskakującego;)

Przy tym wygodnego, przewiewnego, łatwego zakładaniu i tegoż zakładania odwrotności;)


Pozdrawiam Was serdecznie po powrocie i trzymam za siebie kciuki, żeby na stałe wrócić do szydełka i blogowania:)

Bo życie i wiosenna chandra coś mi je z ręki wyjmują:)



***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz