środa, 13 marca 2013

Mysz- przywrócenie oczu

W pewnym okresie mojego życia, prawdopodobnie wczesnego dzieciństwa, pojawiła się w nim Mysza. Tak, to musiało być wczesne dzieciństwo, bo samego faktu pojawienia się nie pamiętam.

Po prostu Mysza jest ze mną od kiedy pamiętam.

Przez jej życie przetoczyło się wiele burz:
-nitka przywiązana do nogi i wyrzucenie przez okno z pierwszego piętra, by zasmakowała skoku na bungee,
- ofiarowanie małemu, ledwie odratowanemu kotkowi jako towarzyszka niedoli
-i już nie będę dalej wymieniać, bo strach.

I w którejś burzy straciła oczy...
Oczywiście nastąpiła próba odrestaurowania. Plasteliną.


Tu widać te próby na prawym oku.


Z lewego wyskrobałam ;)


Pewnego dnia, całkiem niedawno, po długim okresie odosobnienia, odnalazłam Mysze i stwierdziłam ,, tak dłużej być nie może!" 
Pogrzebałam w moich koralikach i znalazłam to:


Idealne niebieskie oczy dla niej.
Jeszcze upewniłam się, czy Ona też tego chce- przecież przez tyle lat ślepoty świat się zmienił, ja urosłam, nie ma już tego kota.
Ona też się tego bała, ale stwierdziła, że skoro jest możliwość operacji, to Ona chce.

Tak więc przygotowałam stół operacyjny (parapet) i narzędzia.


Zachowałam też kilka zdjęć z operacji- tych mniej krwawych- jako udokumentowanie przeistoczenia.



A to EFEKT:


Mysza szczęśliwa, uśmiechnięta, już widząca.
Stwierdziła, że świat się zmienił, mnie nie poznała początkowo, była trochę oszołomiona, ale już doszła do siebie.
I obie się cieszymy, że widzi.
Zaraz jej ładniej, prawda?;)

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz