środa, 13 marca 2013

Pieśń o Romanie

Moim takim postanowieniem dotyczącym pisania tutaj jest ~jak najmniej wdawać się w opowiastki o życiu, jakie prowadzę poza moim ,,tworzeniem"~.
Bo to nie pamiętnik ani dziennik wszakże.

Ale czasem będę co nieco zmuszona wpleść jakąś opowieść, żeby kontekst (z)robienia danej rzeczy był jasny, bo czasem ~tworzę~ dziwne rzeczy.
(No i czasem, podejrzewam, że sama nad sobą nie zapanuję, żeby jakiegoś przemyślenia/planu/wspomnienia nie umieścić- człowiek słabą istotą jest...)

I tak jest z Romanem właśnie.

Przebywam właśnie w domu na rekonwalescencji po operacyjnym uzdatnianiu kolana do życia. Ponieważ nie zawsze mam naukę, to bywa, że mi się nudzi.
Skończył się semestr na studiach, więc zajęłam się wprowadzaniem do życia nowych, pachnących świeżością zeszytów i degradacją starych.
W wyniku czego została mi w rękach sprężynka od zeszytu na kółkach, którą zaczęłam dziko wymachiwać domownikom przed nosem, czym owych domowników wkurzałam i zostałam poproszona (ach, jaki eufemizm) o zajęcie się sobą i robienie czegoś konstruktywnego. To cytat.
Więc się zajęłam.

I tak powstał Roman.
Zrodzony z nudy i sprężynki.

Oto ON.


 Ta mądrość wyzierająca z niebieskich oczątek, ta szalona zmysłowość w różowym języku...





Dnie spędza w kamieniowym wazoniku (o nim kiedy indziej) i kiwa główką.
Tak jak pisze- sam z siebie kiwa główką. Chyba ma chorobę sierocą, dlatego postanowiłam, że niedługo stworzę mu jakąś Romanową, bo coś się męczy chłopisko.
I tak spędzamy dnie- on na parapecie w wazonie, a ja z nogą w górze w fotelu.

Idealny towarzysz, osobom często przebywającym samotnie w ciągu dnia polecam zrobienie sobie takiego ,,Romana" ;)


P. S. To kiwanie główką to nic paranormalnego, Roman stoi nad grzejnikiem, który emituję ciepło, które znowu ucieka w górę i porusza łebkiem Romana;)

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz